Wow, ale to był rok. Pierwszy rok spędzony głównie w Bochum. Pierwsze doświadczenie życia w wielkiej aglomeracji.
W lutym wybuchła wojna w Ukrainie. W maju byłem w Paryżu. W lipcu w Amsterdamie. Po 9 miesiącach mieszkania w Bochum, poznałem tam pierwszych znajomych. Na przełomie września i października na Sycylii.
Technicznie
Tutaj wydarzyło się sporo. Pamiętam grind z początku roku żeby dostać się do firmy, w której robi się duże projekty i w której są duże pięniądze. Pamiętam stres podczas drugiej już próby dostania się tam w lutym, wściekłość po porażce i rozczarowanie/beznadziejność w kolejnych dniach. Mimo, że było to bardzo kosztowne emocjonalnie doświadczenie, wyciągnąłem z niego bardzo ważną lekcję: proces > cele. Przedtem robiłem wszystko żeby osiągnąć dany cel w wyznaczonym czasie (przebiec półmaraton na Wings For Life w Poznaniu, dostać pracę w IT do początku wakacji 2020 ...). Rezultat mógł mieć praktycznie tylko dwie formy: albo się uda i wybucha się radością i zadowoleniem, albo się nie uda - wtedy wybucha się złością i rozczarowaniem. Dotychczas udawało mi się unikać opcji numer dwa i praktycznie leciałem na fali sukcesów. Była to druga, tak znacząca porażka (patrz 2️⃣0️⃣2️⃣1️⃣). Wtedy zrozumiałem ten tradeoff, zrozumiałem również jak wielką przewagę ma proces. Nie warto skupiać się i ekscytować celami, warto poświęcić uwagę procesowi, dzięki któremu do nich dochodzimy. Jeśli nie mamy konkretnie wyznaczonych celów i deadlinów, nie mamy też emocji związanych z nimi. Nie ma ekscytującego momentu sukcesu, ale nie ma też gorzkiego smaku porażki. Wtedy skupiłem się na tym, żeby codziennie przeczytać choć trochę książki, pouczyć się coś więcej niż tylko w pracy. Pomogło. W czerwcu miałem ostatnią szansę dostać się do tej firmy. Ledwo, ale mimo wszystko pykło. W dzień 22. urodzin odebrałem od kuriera lapka i zrobiłem Simonie niespodziankę przylatując do Bochum. Przejście z małego i zwinnego startup-u do ogromnego molocha korporacyjnego była cennym doświadczeniem. Po pierwszych stresujących dniach odetchnąłem z ulgą, projekt w rzeczywistości był prosty, a moje umiejętności znacznie przewyższały to, co ode mnie oczekiwano. Wtedy zacząłem robić wiele rzeczy związanych z programowaniem po pracy (słuchanie podcastów, oglądanie 2-5 filmów na YT o programowaniu, rozpocząłem side-project Familiada, zakup Drogi Nowoczesnego Architekta, JS na frontach i wiele innych). Był to ogromny boost dla moich umiejętności. Myślę, że ostatni taki porównywalny duży boost był na początku mojej pierwszej pracy w 2020.
Również i w tym roku sprawdziło się to, co napisałem w opisie tego folderu
Od 2017 mam wrażenie, że każdy rok jest wyjątkowy. Zawsze coś dzieje się coś przełomowego, coś co pcha mnie do przodu, coś co zmienia postrzeganie świata.
Z jednej strony mogę odetchnąć z ulgą - znowu wiele się nauczyłem, wiele zrozumiałem. A z drugiej, pierwszy raz w życiu narasta we mnie mały niepokój. Czy to będzie ostatni rok w którym tyle się wydarzyło, w którym udało mi się zaskoczyć swój mózg tyle razy, że będę go w stanie odróżnić od poprzednich lat? Jak do tej pory udawało mi się to całkiem dobrze. I tego sobie życzę w nadchodzącym 2023 :)